Nasz węgiel leży w Rosji, są już na niego chętni. "Krew mnie zalewa"
Portal zwraca uwagę, że podczas gdy rząd dramatycznie poszukuje tańszego węgla na całym świecie, dziesiątki tysięcy ton tego surowca, za który polskie firmy zapłaciły przed 15 kwietnia, czyli wprowadzeniem embarga, znajdują się w Obwodzie Kaliningradzkim i na Białorusi.
Polscy importerzy rosyjskiego węgla alarmują, że już ponieśli gigantyczne straty, tymczasem nic nie wiadomo o rekompensatach, do których zobowiązali się rządzący. Ich wysokość oraz tryb przyznawania miała określić odrębna ustawa. Prace nad jej powstaniem nadzorował Waldemar Buda z Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
"To my w Polsce będziemy bardziej cierpieć"
– Krew mnie zalewa na to całe embargo, a w szczególności dwulicowość Komisji Europejskiej. Kaliningrad właśnie załatwił sobie złagodzenie blokady. Litwa nie będzie blokować dostaw węgla z Rosji. To absurd – powiedział w rozmowie z WP Krzysztof Dąbkowski, prezes firmy Bartex z Bydgoszczy, która po wprowadzeniu embarga straciła 17 mln zł.
– Paradoksalnie to my w Polsce będziemy bardziej cierpieć z powodu embarga niż oni w Rosji. Tu u nas firmy dostały w łeb obuchem, ponosząc milionowe straty, to u nas będzie się zwalniać pracowników i to my w Polsce nie dostaniemy opału przed zimą – dodał przedsiębiorca.
Chętni z UE oferują połowę ceny
Według ustaleń WP, węgiel, za który zapłaciły polskie firmy, może być odkupiony w Rosji przez chętne podmioty, i to z Unii Europejskiej, ale za połowę ceny.
Zdenerwowany Dąbkowski rozkłada ręce. – Nie wiem, co z tym zrobić. Zostaje tylko poprosić jakiegoś generała, żeby przestawił celowniki i przyp...ł w te hałdy rakietą. Niech się ten węgiel spali, bo my już stamtąd nic nie wydostaniemy – mówi.
Tłumaczy, że popiera embargo i odcięcie Rosji od przychodów w obliczu wojny, ale zastrzega, że politycy dali firmom za mało czasu na przygotowanie się do wprowadzenia zakazu importu węgla.